poniedziałek, 1 lipca 2013

Księga I Rozdział V - Wrestling


Miller :
Uczucie suchości w gardle, nie dawało za wygraną.Nie piłem,kaca nie miałem,  a teraz wodę mógłbym chłonąć litrami.Dobra pragnienie wygrało.Jakimś cudem odnalazłem włącznik do lampki.
Odruchowo spojrzałem, na łóżko Fabian które wyjątkowo było puste.Zdziwiłem się nieco iż jeszcze przed snem mówił, że jutro może odespać dni w których, Nina wyciągała go na zakupy.Współczuje chłopakowi, biedny musi latać za nią z torbami po całym centrum. Podszedłem do drzwi które były uchylone.Dobra moje zdziwienie osiąga limit.
Na korytarzu było dość ciemno, wystarczająco żeby z impetem uderzyć w rzeźbę.Kto był na tyle inteligenty, żeby postawić ją tu postawić.Boli, boli. Przegryzłem dolną wargę.Może pomoże albo pogorszy sprawę.Na ślepo szukałem włącznika światła.Nie chciałem kolejny raz w coś przywalić.
Pod wpływem światła zobaczyłem buntownika (który nie śpi, po ciszy nocnej).Chciało mi się śmiać tak mocno, że musiałem przerwać czynność.Trzymał rudą na plecach.
-Fabian jak chcesz się pobawić w wrestling rób to w dzień.-Zaśmiałem się .Jednak ma coś w tych rękach.Zdziwił mnie brak reakcji z jego strony.-Mógłbyś ją puścić ?
Kolejny brak odpowiedzi.Najwidoczniej się na mnie obraził.Cóż bywa.Jednak zaintrygował mnie fakt, że Patricia jest za spokojna, na jego ramieniu.Oddychała to fakt, jednak przeczucie wzięło górę.Podszedłem do niej i lekko uniosłem jej twarz do mojej.Byłą strasznie nienaturalna ; kredowa, usta zsiniałe.
-Dobra, koniec zabawy.-Chwyciłem dziewczynę za ramię.Przeniosłem ją na nogi jednak skłaniała się.Bardzo mi to przeszkadzało.Musiałem sobie jakoś poradzić bo Fabian zrobił focha.
Gdy już zamierzałem, wchodzić po schodach, on pociągnął mnie za koszulę.Uniosłem brew w górę w znaczeniu, że nie o co się czepia.
-Odbiło Ci ?! Puść mnie.-Gorzej jak dziecko.Kurczowo trzymał się mojej koszuli.Zdenerwował mnie.Nie wiem czy to był odruch, czy też brak silnej woli,ale  wymierzyłem mu siarczystego policzka.Oddalił się na jakieś pięć metrów.Jego oczy niebezpiecznie zalśniły.Mocny odcień czerwieni, pojawił się na jego oczach.
-Fabian, no dobrze kupiłeś sobie soczewki, zajebiście! Jutro się pobawimy.-Jego ręka zawisła w górze.Nie wiedziałem czy mam się szykować na uderzenie.Jednak on wskazał palcem na rudą.
 Na szczęście odzyskała kolory na twarz, a usta znów przybrały malinowy odcień.Uff..
-Serce.
-Tak, masz serce.
-Oddaj, serce.
-A weź się spierdalaj.-Kolejny raz go uderzyłem, całkiem fajne uczucie.Chyba poskutkowało.Jego oczy wróciły do normalności.
-Ty stary, ale odlot.Miałem sen, że mnie policzkujesz.-Zaśmiałem się sztucznie.-Ej, co tu robi Ruda ?
Czekaj wymyślam coś sensownego : Fabian byłeś psychopatycznym lunatykiem, który uprawiał wrestling z Patricią.Za bardzo prawdziwe.
-Zemdlała.-Najprostsza wymówka pod słońcem.-Co się patrzysz, pomóż mi.
Chwyciliśmy dziewczynę po ramiona.Dobra albo mi się zdaje, albo przytyła w ciągu pięciu minut.
Chodź było grubo po pierwszej nie miałem zwid.Chociaż skąd tu się do licha wzięła dziewczynka ?
Perfidnie patrzyła się na nas, bez żadnego skrępowania.Miała przecież przed sobą pięknych facetów.
Wyciągnęła ręce w naszym kierunku.Blask pojawił się  znikąd, oślepił mnie.Na małych rączkach pojawiły się znamienia : księżyc i słońce.Były takie hipnotyzujące.
-Fabian, nie patrz się na jej ręce, chodź.-Pociągnąłem szybko Patricie do pionu.Wchodzenie z nią na barkach było cholernie trudne.
Gdy już ujrzałem pokój dziewczyny ucieszyłem się gorzej niż dziecko.Otworzyłem szybko drzwi.Serce biło mi stanowczo za szybko.Fabian jak zwykle rozważny, przekręcił zamek w drzwiach.Ostrożnie położyłem ją na łóżku.Miała gorączkę, znów.Przykryłem ją kocem i puchową kołdrą.
Nie miałem zamiaru wychodzić, z tego pokoju po tym co zobaczyłem.Nie chcąc narobić bałaganu, sięgnąłem koce.Oparłem się o łóżko i oddałem się zmęczeniu.



Williamson : 


Czułam się tak błogo.Zmęczenie i ból odeszły w zapomnienie.Powiadają, że sny to pragnienia ludzi.Niespełnione marzenia czy też wymysły naszej wyobraźni.
Duża, biała sala.Ozdobiona różnorodnymi rodzajami kwiatów.Stałam pośrodku.Oblężona ludźmi.
Nie powiem czułam się niekomfortowo.Wszystkie spojrzenia oglądały mnie od góry, do dołu.
Biała sukienka jest oznaką czystość.Skromna, prosta która idealnie na mnie pasowała.Bynajmniej tak uważałam.Schyliłam głowę w dół, czułam się na prawdę dziwnie.Czyjaś ręka pojawiła się przed moją twarzą.Właściciel oczarował mnie od razu. Włosy blond jasne, niczym promienie słońca i oczy głębsze niż ocean.Idealna twarz, która aż prosiła żeby ją pocałować.
-Można, prosić ? -Spytał melodyjnym głosem.Nie pewnie podałam mu dłoń.Delikatni ją ujął.
Muzyka była tak spokojna.Złączyliśmy się w tańcu.Odnalazłam  tego jedynego.Uczyłam się wspaniale.Radość z czucia jego bliskości była niedopisania.Był taki czuły.Te magnetyzujące spojrzenie.Można się roztopić.Melodia płynęła coraz ciszej.
Przymknęłam oczy na moment, jednak gdy otworzyłam powieki nikogo nie było.Nie czułam już jego ciepła.Rozejrzałam się.Byłam sama.
Biały materiał mignął mi przed oczami.Czułam czyjś oddech na karku.Bałam się odwrócić.
Coś ciężkiego dotknęło moich pleców.Poczułam ostry ból na plecach.Jakaś ciecz zaczęła swoją wędrówkę do plecach.Opuszkami palców dotknęłam sukienki, która już zdążyła przesiąknąć.Krew pojawiła się na placach.Promieniowanie bólu roznosiła się nadal.Teraz czułam, jak ktoś przesuwa ostrzem po mich plecach, rysując coś.Krzyczałam na tyle ile mogłam.Zaczynało mi brakować tchu.
Przede mną pojawiło się lustro.Jakaś nienaturalna siła kazała mi się odwrócić.Stałam tyłem, jednak ktoś zmuszał moją głowę żeby zrobiła, bynajmniej ukośne spojrzenie przez ramię.
Źrenice zmniejszyły się.Chciało mi się płakać.Plecy oszpecone.Długi napis ciągnął się od samego karku do miejsca gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę.Nie było to po angielsku.
Padłam na brzuch.Rany krwawiły, a moje siły osiągnęły limit.Chce się obudzić.


Rutter :

Nie mogłem za zbytnio spać.Przekręcałem się z boku na bok w celu, znalezienia wygodnej pozycji.Pokój przeszły przeraźliwy krzyk, krzyk który przebił by niebo.Zerwałem się z łóżka i jak najszybciej chciałem odnaleźć źródło.Spojrzałem na łóżko Patrici , po czym podbiegłem do niej zalanej łzami, która rzucała się w spazmach bólu.Chwyciłem ją za ręce i mocno przyparłem do pościeli.
-Patrcia!-Krzyknął trochę przestraszony.-Patricia, obudź się!
Dziewczyna momentalnie otworzyła oczy, łapiąc z trudem oddech.Cała drżała.Jej oczy były przesiąknięte strachem.Spojrzała na mnie wzrokiem przepełnionym bólem.Nie mogłem znieść tego widoku.
-Co się dzieje ?-Mój głos był opanowany, jak na sytuacje.-Odpowiedz!
Jej oddech był nienaturalnie szybki i nierówny.Co chwila próbowała unikać mojego wzroku jednak na marne. Usiadłem na niej okrakiem, jedną ręką trzymając jej twarz w moim kierunku, a drugą przyszpiliłem jej ręce do posłania.
-Proszę, puści mnie .-Poprosiła.-Proszę.
Zdziwiłem się nie co.Widać, że nie hamowała łez. Płynęły bez zahamowań.Puściłem jej ręce i usiadłem na raju łóżka.Przeczesałem ręką włosy.
Siedziała roztrzęsiona.Nie wiedziałem jak jej pomóc.Byłem jednym słowem bezradny.
-Patricia, posłuchaj.-zacząłem delikatnie, a zarazem cicho żeby nie zbudzić Millera.-Jak masz jakiś problem to mów.
-Fabian, dziękuję.Mocno się do mnie przytuliła.Jej łzy, zachlapały mój podkoszulek.
Zawsze traktowałem ją jak siostrę i tak zostanie.

Martin :
Znów przytyje jeśli co tydzień będę jeździć do babci.Jednak nie mogę powiedzieć, że źle gotuje.Mistrzyni w kuchni.W Anubisie było jeszcze cicho.Każdy był jeszcze pogrążony w śnie, ale już po domu rozchodził się zapachy śniadania.Na palcach pobiegłam na górę.Zdziwiło mnie to,że pokój był zamknięty od wewnątrz.Czyżby Patricia się obraziła ? Całe szczęście mam zapasowy.Przekręciłam klucz.Moje myśli zaczynały się mieszać gdy zobaczyłam Millera i Ruttera na podłodze.Próbowałam sobie to jakoś racjonalnie wyjaśnić jednak miałam nieczyste myśli.O czym ja myślę.
-Ej, śpiochy wstawać.-Eddie, niezrozumiale mruknął pod nosem Patricia, wyżej podciągnęła kołdrę a Fabian nie ruszył ani o centymetr. -Rutter, wstawaj.-Krzyknęła mu do ucha.
-Dobra, dobra daj spać.-Powiedział cicho.-Nina ?
-Tak.-Powiedziała z przekąsem.
-Spotkanie Sibuny po śniadaniu.

Miller :


Każdy siedział już na miejscu.Alfie bawił się swoim samochodem, Amber natarczywie przeczesywała włosy Nina, wściekłym spojrzeniem molestowała Fabian, który zaś patrzył się w podłogę. Natomiast ja patrzyłem się na Patricie, która odwzajemniała czyn.
-Dobra jest taka sprawa, że jakieś dziecko lata po Anubisie, z tatuażami na rękach.-Zaczął Fabian.
-Druga sprawa, Rutter chyba się najadł za dużo słodyczy, bo walczył z Rudą, którą znokautował .- Brunet popatrzył się na mnie dziwnie, jakby w cale nie wiedział o co chodzi.-Masz zajebiste soczewki.-Dodałem.
-O czym, ty mówisz ?-Zapytał.Zbił mnie z tropu w tym momencie.
-No oczy Ci się świeciły !
-Wiecie co ? Tą dziewczynę widziałam wcześniej i kogoś mi przypomina, poczekajcie.-Patricia wybiegła z pokoju.Sprawa coraz bardziej się mąciła.Wszystko to co zebraliśmy nie ma najmniejszego sensu.Po chwili Gaduła przyszła z albumem w ręku.Nie był on stary.Normalny współczesny album.
-To ona ? -Spytała cicho.
-Tak.-Krzyknąłem jednocześnie z Fabianem.-Znasz, ją ?
-Niestety, tooo moja siostra..Zaczęła, strasznie się jąkała.-To przecież nie możliwe.Ona nie żyje!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy