środa, 26 czerwca 2013

Księga I Rozdział IV - Ciastka


Williamson ; 

Czułam się dziwnie.Nie wiem czym to było spowodowane.Byłam w klatce.Przebywanie w szpitalu ponad tydzień, były nie na moje siły.Nienawidzę tego miejsca i polubić nie ma zamiaru.
Czując się zdesperowana, zaczęłam czytać książki.Można powiedzieć, że były całkiem, całkiem.
Z czytania lektury wyrwał mnie dźwięk skrzypienia drzwi.Strasznie mnie to irytowało.
Do pokoju weszła kobieta.Była młoda, a bynajmniej tak sądzę.Kobiet się o wiek nie pyta.
Twarz jakby bez skazy, strasznie blada.Duże niebieskie oczy i krótkie blond włosy.
Była dość niska.Śmiesznie wyglądała w tym białym uniformie, jednak lubiłam ją.Zawsze pytała się czy czegoś nie potrzebuję.
-Dobrze się dziś czujemy ?-Podparła się lekko o metalową barierkę łóżka.Uśmiechnęła się serdecznie.
-Mogło by być lepiej .-Powiedziałam z przekąsem.Jej imię było dość nietypowe Nona jednak strasznie mi się spodobało.Siostra spojrzała się na nią z pod byka.-Dobra jest dobrze.
-Mam dla Ciebie propozycje.-Zaczęła tajemniczym głosem.
-Zamieniam się w słuch.-Zaśmiała się.Poprawiła grzywkę, która tak i tak wracała na swoje miejsce.
-Ukończę twoje katusze i wypiszę Cie dziś, ale za tydzień przychodzisz na kontrole z ciastkami.-Pomysłowe nie powiem, że nie.Uwielbiałam jej poczucie humoru.Taki lekarz trafia się raz na tysiąc.
-Dobra niech będzie.-Przybiłam z nią żółwika.
-I niech moc będzie z tobą.-Uporczywie bazgrała coś na drewnianej tabliczce.-Dzwoniła już po twoją opiekunkę  za godzinę powinna być.-Spojrzała na zegarek.-Zbieraj się młoda.-Rzuciła na odchodne.Wypuściłam głośno powietrze z płuc.Wracam do domu.




Trudy zjawiła się punktualnie.Szybo uwinęła się z biurokracją szpitalną.Całą drogę do Anubisa byłam obsypywana pytaniami.Ależ to wszystko irytujące.Wymówką "chce mi się spać" załatwiłam wszystko.Oczywiście ani razu nie zmrużyłam oka.Dobrze, że siedziałam z tyłu.
Wychodząc z samochodu zakręciło mi się głowie.Jednak to było normalne przy spędzeniu tygodniu w małym pomieszczeniu.Na dworze było cholernie zimno.Dziwiło mnie to trochę, oglądałam ostatnio pogodę miało być ciepło.Pff i jak tu wierzyć pogodynkom.
W domu było cicho, ooo tak.Wszyscy wysilali swoje szare komórki na lekcji chemii a ja ? Będę się jeszcze tydzień wylegiwać.

Jako, że w szpitalu przemyślałam swoje zachowanie, które zdaniem Niny jest "bezczelne". Odezwała się kurde balans.Nie wiem czemu mam do niej odrazę.Mimo iż była w Sibunie traktowałam ją jak powietrze.Niosąc talerze zrobione z angielskiej porcelany, przechodząc obok lustra ( w które oczywiście zerknęłam, ale nie jestem zapatrzona w siebie) coś białego śmignęło mi przed oczami.Zwaliłam to na moją bujną wyobraźnie i nieracjonalne myślenie w ostatnim czasie.
Podeszłam do stołu i jak najstaranniej nakryłam do stołu.

Spojrzałam na zegarek.Zaraz wszyscy powinni być więc się ulotnie.Przez okno zauważyłam Amber z otwartą buzią.Pewnie znów jej obcas odpad.Oj biedactwo.Szybko wstawiłam wodę na palnik. Wyciągnęłam duży kubek, z motywem Kubusia Puchatka.Był mój i tylko mój.Czajnik zaczął wydawać ciche pogwizdywanie.Zalałam kubek ciepłą cieczą.Od razu rozniósł się zapach malin.
Przechodząc przez salon zobaczyłam hmm ... dziewczynę.Przekręciłam głowę w prawo.Dalej nic nie rozumiałam.Przecież nikt się nie spodziewał rodzeństwa.Wykluczone, że to dziecko Trudy a tym bardziej Wiktora.Chyba, że teraz wyszła na jaw sekretna kochanka.Była dość ładna .Brązowe długie włosy, ciemne oczy i malutka sylwetka .
-Zgubiłaś się ?-Zaśmiała się głupkowato. Z drażniła mnie.
-Chciałabym ...-Dobra ten dzieciak zaraz oberwie.-Twoje serce.-Czy ja się nie przesłyszałam ? Ona chce moje serce ? Mam takie same jak milon ludzi na tym świecie ! Powtarzaj sobie ; jej tu nie ma, nie ma jej tu.Niebezpiecznie zaczęła się zbliżać.W akcie przestraszenia, cofałam się stopniowo.Przeszkodą okazała się ściana.Skąd ona się tu wzięła ? Prawdopodobnie z strachu upuściłam kubek, który rozbił się na kawałki, nie oszczędzając mojej reki.Zsunęłam się na podłogę.W głowie zaczęło mi szumieć.Krew zaczęła zdobić podłogę pojedynczymi kroplami.Co to było  ? 


                                                                                   ***
Martin ; 


Kolejna rozmowa z Amber, która i tak nie miała większego sensu.Całą drogę skarżyła się na nauczyciela wf który kazał jej biegać pięć okrążeni.Ten widok był komiczny.
Minął już tydzień od feralnego wypadku Patrici.Oczywiście Eddie od razu dostał kazanie od Joy, że jego zachowanie było nie stosowne.
W holu był jak zawsze ; ciepło.Odłożyłam kurtkę na wieszak.Wchodząc do salonu zauważyłam stłuczony kubek i krew.Spojrzałam na lewo.Patricia- przeszło mi przez myśl.Siedziała pod ścianą.Jej ręka była całą umazana w czerwonej mazi.Szybko do niej podbiegłam.Ledno przytomna - stwierdziłam.
-Patricia, obudź się .-Poklepałam ją lekko po policzku.
-Mama , daj mi czekoladę byłam grzeczna Piper zwaliła ten dzbanek.-Odruchowo dotknęłam jej czoła.Nic dziwnego, że mamrotała; miała gorączkę.
-Amber, chodź mi pomóż.-Blondynka podeszła delikatnie do rudej i złapała ją za ramię, zmuszając ją do wstania.Ręka cały czas krwawiła.Trzeba będzie szybko zatrzeć ślady.
Posadziłyśmy ją na taborecie.Amber szybko zmyła podłogę, jednak nie obeszło się bez narzekania.
Otworzyłam górną szafkę  z której wyciągnęłam apteczkę .
-Może trochę zaboleć.-Stanowczym ruchem wyjęłam szkło i od razu polałam wodą utlenioną.Rudna przegryzła dolną wargę, żeby nikogo nie sprowadzić i jednocześnie udowodnić, że jest twarda.
Ucięłam duży plaster i nakleiłam jej na ranę.Mam nadzieje, że się obędzie bez zszywania.
-Możesz powiedzieć co się stało ?-Spytałam jednocześnie owijając rękę bandażem.
 -Nina haha, bo tam była dziewczynka i to chyba dziecko Wiktora uwierzysz hihi.-Eh rozmowa nie miała sensu.Gorączka cały czas nie odpuszczała.Włożyłam potrzebne tabletki do kieszonki mundurka.Chwyciłam ją za rękę.
-Dobra chodź, prześpisz się.-Kiwnęła potulnie głową.Jak na złość na korytarzu pojawił się casanova ; Eddie.Z nim również był Fabian.
-Patricia znów bawiła się nożami ?-Spytał się po cichu się śmiejąc.Miler i jego cięte riposty.
-Hahah Eddie od kiedy masz takie seksi blond włosy ?-Tego się obawiałam.Mogłam jej zakleić te usta !
-Hmm ?-Czas ratować sytuacje.
-Oj tam Patricia, dziś gada głupoty.Prawda ?-Lekko popchnęłam jej głowę żeby wyglądała, że potwierdza.Zwinie wyminęłam chłopaków.Jak najszybciej na górę.




Podałam jej leki na obniżenie gorączki i przeciw bólowe.Pewnie tak i tak będzie narzekać.Wyglądała tak niewinnie.Jednak gdy się wstawała, budził się w niej lekko powiedziawszy "diabeł".
Wypadało by zjeść w końcu obiad.W salonie jak zwykle panował gwar.
-Co z nią ?-Spytała Amber. Westchnęłam cicho.Usiadłam obok który, delikatnie mnie przytulił.
-Wszystko dobrze, jednak nic się nie dowiedziałam.-Zrezygnowana chwyciła za końcówkę surówki.
Po niecałych dziesięciu minutach  Eddie wstał od stołu.Zmarszczyłam brwi.
-Gdzie idziesz ? -Spytałam.
-Do rudej, zaraz wracam.-Uśmiechnęłam się lekko.Niech odbudują swoje relacje.


Miler ;


Korytarz dziewczyn zawsze wywoływał u mnie dreszcze.Było tu za ciemno.No dobra był jedna lampa w kącie, ale i tak nie dawała dużego rozjaśnienia.
Pokój numer dwa.Zapukałem lekko w drzwi.Nie było jednak odzewu dlatego wszedłem.
Leżała na łóżku okryta ; puchową kołdrą.Spała.
Po cichu przysunąłem krzesło do jej łóżka.Wyglądała tak uroczo.
Chwyciłem ją za dłoń.Była taka ciepła.Patrzyłem się w nią niczym w obrazek.Nie potrafiłem sobie wybaczyć.To też nie była moja wina.Tu zawiniła KT. Rzuciła się na mnie, niczym na mięso.Ona musiała na to patrzeć.
-Długo będziesz się tak na mnie patrzył ? To irytujące.-Zaśmiałem się cicho.Miała w sobie co przyciągającego.
-Wiesz taki widok nie często się zdarza.-Przejechałem dłonią po włosach.
-Jeśli to ma być gadka na podryw, to Ci się nie udało.-Uśmiechnęła się.Już zapomniałem jaki ma cudowny uśmiech.Dobra za bardzo się rozczulam.
Przybliżyła swoją twarz do mojej.Byliśmy dosłownie twarzą w twarz a może nos w nos.Sam nie wiem.Spojrzałem na te głębokie oczy.Jego odcieniu nie powstydziła  by się nie jedna kobieta.
-Nie patrz się tak na mnie tylko całuj.-Nie zdążyłem wykonać ruch a już poczułem je delikatne usta.
Były takie delikatne i ponętne.Hormony coraz mocniej dawały o sobie znać jednak znam granice.
Wplątała swoje dłonie  w moje włosy.Odsunęliśmy się od siebie.Było tak dobrze.
-Jeśli chcesz więcej, będziesz musiał zasłużyć.-Jej oddech łaskotał moją szyje.
-Wszystko dla Ciebie moja pani.-Zaśmiała się głośno.Może uda mi się znów zdobyć twoją miłość Gaduło.


Williamson ;

Nie powiem było przyjemnie.Jednak wszystko co dobre dla Patrici kończy się szybko.
Było już po dziesiątej, mimo iż ja cały czas wierciłam się na łóżku.Było tak jakoś cicho.Nina i Amber pojechały na noc do jej babci.Ich wyjazdy kończyły się przybraniem na wadze.Babcia za bardzo je rozpieszczała.Drzwi zaskrzypiały.Nie spodziewałam się gości a bynajmniej nie po jedenastej w nocy.W ciemności sylwetka była słabo widoczna.Był to chłopak.Skąd wiem.Bo ramionach.Chyba, że jakaś dziewczyna ćwiczy bary na siłce.Zdziwiłam się gdy zobaczyłam Fabiana.
Ustał przed moim łóżkiem i ślepo wpatrywał się w jeden punkt.Stał jakieś pięć minut.Na początku myślałam, że Nina nic mu nie powiedziała o wyjeździe a on jak głupi jej szuka.
-Dalej będziesz tak stał jak ostatni debil  ?-Spytałam podpierając się na łokciach, do pozycji siedzącej.Syknęłam z bólu ręką piekła mnie niemiłosiernie.Brak odpowiedzi.Koniec dobrego.Wstałam z łóżka i podeszłam do niego.Pomachałam kilka razy, mu przed twarzą.Może lunatykuje ? Chwyciłam go lekko za ramię.On szybkim ruchem uderzył mnie w brzuch.
Zabolało.Skuliłam się w kłębek jednak chłopak nie odpuścił.Podniósł mnie do pozycji stojącej i sprawnie przerzucił mnie przez ramię.
-Serce.-Szepną cicho.-Potrzebuje serce.
Dobra moje racjonalne myślenie wysiadło.To pewnie oni w szpitalu, faszerowali mnie jakimiś lekami.Tak to jest to.
-Fabian, głąbie puść mnie.Za dużo filmów się na oglądałeś ? Postaw mnie kurde balans ! -Nie krzyczałam.Mogłabym pobudzić resztę.Nawet walenie go pięściami po plecach nic nie skutkowało.
Niekomfortowo się zrobiło kiedy schodził ze mną po schodach. Moja twarz co chwila uderzała o jego twarde plecy.Boże Eddie zrób coś on chce mnie zabrać.Mógłbyś chociaż raz być kiedy Cię potrzebuję.Brzuch ponownie się odezwał zdwojoną siłą.Kręciło mi się strasznie w głowie niczym jak na karuzeli.Oczy zachodziły mgłą.Byłą bezsilna.Zamknęłam oczy.
-Eddiee.-Powiedziałam z ledwością, opadając  na łopatki Fabiana, całkowicie oddając się w objęcia Morfeusza.

czwartek, 20 czerwca 2013

Księga I Rozdział III - Powrót uczuć

Patricia:

Moje zachowanie samoistnie dało o mnie opinie.Dałaś plamę Williamson.No cóż, nie jedna by się tak zachowała spotykając, swojego eks.Dobra, było mineło.Teraz jak głupia, stoję przed drzwiami nowego pokoju.Nie miałam entuzjazmu nacisnąć tej klamki.Zróbmy to.
Nacisnęłam klamkę.Uwaga! Wchodzę!
Szczerze wyobrażałam sobie widok Joy , która usilnie próbuje wcisnąć ciuchy do szafy, a co widzę.
Widzę jakąś dziewuchę która leżąc, czyta książę i to na pewno nie Joy.Kto normalnie czyta książki w wakacie.Nie tak.Kto zdrowy na umyśle czepia się o czytanie książek.Tak to ja. Inteligencją nie grzeszę.Wypadało by się przywitać jak na kulturalnego człowieka mnie wychowano.
-Eee, hej ?-Oryginalność to podstawa.
-Witam jestem KT miło mi Cię poznać.Będziemy dzielić razem pokój.Jesteś Patricia ? Eddie mi o tobie opowiadał  mówi....-Za dużo, za dużo informacji.
-Wow wow czekaj.-Zbieranie, informacji i segregowanie.Po pierwsze już na początku zaczęła mnie irytować a to wróży dla niej bardzoo źle.Po drugie spotkała zakałę która opowiadał  o mnie, czego mu nie daruję.Za słodka, i jej uśmiech wygląda jak banan. Boże chroń mnie przed takimi ludźmi.Dwa słowa nie lubię jej.Może to trzy słowa ? Nie ważne.Zaczynamy rozmowę na poziomie.
-Dobra KT miło mi Cię poznać.Wybacz mi ale jestem trochę zmęczona chciała bym się położyć.-Uśmiechnęłam się sztucznie.W sumie to z wyglądu była całkiem całkiem.Karnacje miała hmm jak mulatka, oczy o odcieniu orzechu i włosy długie brązowe kręcone.
-Nie ma sprawy mam zamiar iść do Eddiego więc nie przeszkadzam.-Wyminęła mnie.Gdy bym miała tylko wazon albo czym mogłabym rzucić wszystko znalazło by się na jej i jego głowie.Nie żeby była zazdrosna.
Nie rozumiem tego wszystkiego.Usiadłam na łózko które zaskrzypiało.Cholera, nawet łóżko przeciwko mnie.
Schowałam twarz w dłoniach.Jak można zerwać z dziewczyną i zaraz uganiać się za inną.Szczyt bezczelności.Wcisnęłam głowę w poduszkę.Pierdole to wszystko idę spać.
Chwila upragnionej wolności prysła.Do pokoju wleciał tabun dziewczyn.
-Patricia chodź na dole są wszyscy a ty tu leżysz.-Oh tak panna Martin wkracza do akcji.
-Dajcie mi poleżeć jakoś nie mam ochoty na hałas tu mi dobrze.-Łóżko mój kochanek.Zawsze wierne i ciepłe,
-Ale przyjdziesz ?
-Tak ale później a teraz wypad.
     
                                                                         ***
 Znudziło mnie się leżenie więc idę sobie do kuchni.Tak strasznie głodna się zrobiłam.Biorę się za siebie.
Od poniedziałku ćwiczę Ewę.Zobaczymy ile będę w stanie z siebie wykrzesać.Drzwi do gabinetu Wiktora były otwarte.Uśmiechnął się do mnie.Odwzajemniłam lecz uczucie było strasznie dziwne.
Powoli schodziłam z schodów kurczowo trzymając się ramy.Może to był jakiś lęk.
Spojrzałam się w dół.Hmm co tu przyciąga uwagę ?  Ładny żyrandol czy może widok Eddiesona i KT.
Co ? Chwila! Aha oni się całują.Romantycznie.Nie wiem czemu ukuło mnie w sercu.Czemu ? Czemu do cholery nie mogę o nim zapomnieć. Wracam do pokoju.Widziałam słabo nadmiar łez utrudniał mi widoczność.Moja głupota sprawiła ,że źle ustałam na stopień.Odsunęłam się na niższy schodek.Próbowałam trzymać się mocno poręczy jednak nie dałam rady.Puściłam.Spadałam.Można powiedzieć, że każda deska sprawiała mi nie miłosierny ból.Skończyło się.Leże na czymś płaskim jak i zimnym.Czy to koniec ?
Nie wiem.Głowa boli mnie nie miłosiernie.Każdy mięsień spina się dodając ból.Mrok ogarną moje ciało.
Przeżyje nie dam Ci tej cholernej satysfakcji.

                                                                         ***
Eddie ;
 Usprawiedliwiam się od razu.To nie ja ją pocałowałem, tylko ONA POWTARZAM ONA.
Nie zwróciłem uwagi nawet na Patricie która patrzyła na to.Gdy tylko chciałem przestać ona na chama pogłębiała pocałunek.Niech się dzieje wola boska.Chodź wiem, że jutro będę miała wysłuchiwania.
Usłyszałem huk.Dopiero przerażona mina KT sprowadziła mnie do porządku.
-Co jest ?-Odwróciłem szybko głowę.-Cholera.-Patricia leżała niczym lalka z porcelany skąpana w krwi.
Podbiegłem szybko do niej.Puls wyczuwalny,Najbardziej przerażał mnie widok krwi która zbyt, szybko rozprzestrzeniała na posadzce.
-Trudy dzwoń po pogotowie.-Spojrzałem się jeszcze raz na jej twarz.Zaschnięte łzy widniały na jej policzkach.-Czemu płakałaś Patricia.-Spytałem szeptem 

wtorek, 18 czerwca 2013

Księga I Rozdział II Samokrytyka to podstawa

Patricia ;

Mimo iż byłam szczęśliwa, że wracam do Anubisa jeden problem cały czas był przeszkodą , do sielankowego życia.Eddie. Tak to był duży problem, niczym plama na ulubionej bluzce która nie chce zejść.
Prawdziwa katorga.No cóż trzeba się pogodzić.Uwaga aplauzy dla mnie bam, bam ,bam zerwałam z nim.
Jeden zero dla Williamson.Zaśmiałam się cicho pod nosem żeby mój tata sobie czegoś nie pomyślał.
Z czego ja się tak śmiałam ? Z siebie czy może z mojego chorego życia.
Z tych jakże kolorowych wyobrażeń wyrwała mnie telefon.Siłując się jakąś, minute z kieszenią moich spodni która była tak mała, że mój telefon często pozostawiał za sobą odciski,
Joy dzwoni.Święto!
-Odbierzesz to w końcu ? -Czerwona lampka ojciec się wnerwił.
-Lubie tą piosenkę , ale jak Ci nie pasuje to dobiorę.-Dobra wygrałeś tą rundę Alfred, kolejnej Ci nie odpuszczę.-Joy coś się stało, że do mnie dzwonisz ?-Głos przesiąknięty perfidnym, wesołym głosem.
-Sugerujesz coś hmm ?-Okej zbiło mnie to trochę z tropu czy o coś ją obwiniałam ?Możliwe ale.. Tak zawsze jest jakieś ale.Zazwyczaj jestem bezpośrednią osobą która mówi wszystko prosto w twarz , również jestem sadystą.Dręczenie małych chłopczyków i dziewczynek to marzenie każdego z nas.-Dobra nie ważne, kiedy będziesz ?-Spojrzałam na zegarek, następnie na licznik.Hmm czas podzielić przez drogę, w tedy wychodzi średnia prędkość, na koniec policzyć ile przejechałeś i ile Ci zostało.
-Hmm za godzinkę ? Jestem głodna więc z tatusiem zajedziemy do Macdonalda.-Prychniecie Joy.
Jak ja tego nienawidzę
-Później dupa rośnie.-Nie jestem gruba.!-Dobra czekamy.
Uf co za męcząca rozmowa.Szczerze nienawidzę technologi.Uwaga Williamson na Prezydenta wprowadzam reformy :
-Zero urządzeń elektrycznych.
-Zero światłą same żarówki.
-Zniszczenie samochodów.
Głosuj na mnie, życie będzie lepsze.


                                                                                  *
Anubis.Tan nazwa do tej pory wywołuje u mnie gęsią skórkę.Sam budynek był przerażający.Widok dzieci trzęsących się jak galaretka był komiczny.Wysiadłam z samochodu.Eh te słońce.To takie kłopotliwe.
Świeci Ci prosto w twarz i nic sobie z tego nie robi.
Uwaga kłopoty na godzinie szóstej.Idzie najgorszy zgred na świecie.Dyrektor.Uwielbiałam jak chodzi.Wyglądał w tedy jak kaczka.
Pan łysol kiwną głową w stronę mojego taty.Oni się znają. To takie mega szalone gdy twój    starszy kombinuje coś z dyrektorem twojej szkoły,
Dobra  czas się żegnać.
-Patricia proszę zachowuj się w tym roku, nie chcę  mieć  telefonów co tydzień, nie pij, nie pal, nie popadnij w złe towarzystwo i nie wracaj mi z brzu...-Czas ratować tą jakże uroczą jak i żenująca chwile.
-Dobra, dobra kocham Ci i ucałuj mamę ode mnie.-Przytuliłam tatę na znak, że zapoznałam się regulaminem surowych rodziców.


                                                                                 *  
Już do korytarza  można  było poczuć zapcha, wypieków Trudy.Mimo, że jej kuchnia byłą ambrozją, zawsze tęsknie za domowym obiadem którego tak i tak nie jem.Zazwyczaj j kot miał dobrą wyżerkę pod stołem
-Elo ludzie ktoś przyszedł.-Hm, piskliwy głos o tak nasza Amber już tu jest.Czekałam chwilkę aż za rogu wyskoczyła blond czupryna która od razu zawiesiła mi się na szyi.
-Patricia boże jak ty się zmieniłaś.-Czułam się trochę skrępowana.-Lecz niestety muszę Cie rozczarować przytyłaś.-Miło.Moja duma spadła poniżej zera.Powtarzam nie jestem gruba.
-Dzięki- mruknęłam trochę zirytowana.Moją wagę będę oceniać ja i tylko ja.Może jeszcze moja szafa która krzyczy za każdym razem, kiedy wyrzucam za małe spodnie.Szybko ulotniłam się do kuchni.
Przestane w ciągu myśleć o jedzeniu. On ma w sobie coś co mnie przyciąga.Nie wiem czy to cukry,węglowodany czy też może szaleńczy apetyt którego za cholerę opanować nie mogę.
-Trudy-Moja mama, psycholog i poduszka do wypłakania w jednym.Mimo iż była już wieku średnim wyglądała co najmniej na trzydzieści.Długie brązowe włosy były upaćkane w mące.ROBI JEDZENIE,
W tym domu to walka o przetrwanie ;
jedzenie --->dobre łóżko----> dostęp do łazienki.Łańcuch przetrwania w Anubisie  
-Hej słoneczko.Ciesze się ,że jesteś myślałam , że zrezygnowałaś.-Uśmiechnęłam się słabo.
-Dobrze jest już wszystko za mną.Dobra lecę się rozpakować.-Pomachałam ręką niczym małe dziecko które idzie pierwszy raz do przedszkola i boi się, że mama nie zdąży na czas.Cały smutek chowa pod uśmiechem.
Moją głupota nie zna granic.Idąc tyłem skazałam się na zderzenie z kimś.Poczucie dobrze zbudowanego torsu na swoich plecach było czymś dziwnym.Czyjś oddech drażnił mój kark. 
Odwróciłam głowę tak żeby zobaczyć swoją przeszkodę.Zjebałam sprawę.
-Om Eddie hmm no wiesz sorka taka mała wpadka .-Kombinowanie na poziomie jest, jąkanie się jak idiotka jest.- Haha no dobra to ja będę lecieć.-Jedno słowo które opisze to coś.Sorry nie ma takiego słowa.Wiem, że wyszłam na psychicznie chora dziewczynę Wydam książkę "Ucieczka przed cholernie przystojnym facetem".Dzień można zakończyć jako totalne upokorzenie łamane przez świetne przywitanie z innymi.

  
**
Bardzo dobrze pisało mi się tą poprawkę.Mam nadzieje, się podoba.
Do kolejnego napisania. 

Obserwatorzy