środa, 26 czerwca 2013

Księga I Rozdział IV - Ciastka


Williamson ; 

Czułam się dziwnie.Nie wiem czym to było spowodowane.Byłam w klatce.Przebywanie w szpitalu ponad tydzień, były nie na moje siły.Nienawidzę tego miejsca i polubić nie ma zamiaru.
Czując się zdesperowana, zaczęłam czytać książki.Można powiedzieć, że były całkiem, całkiem.
Z czytania lektury wyrwał mnie dźwięk skrzypienia drzwi.Strasznie mnie to irytowało.
Do pokoju weszła kobieta.Była młoda, a bynajmniej tak sądzę.Kobiet się o wiek nie pyta.
Twarz jakby bez skazy, strasznie blada.Duże niebieskie oczy i krótkie blond włosy.
Była dość niska.Śmiesznie wyglądała w tym białym uniformie, jednak lubiłam ją.Zawsze pytała się czy czegoś nie potrzebuję.
-Dobrze się dziś czujemy ?-Podparła się lekko o metalową barierkę łóżka.Uśmiechnęła się serdecznie.
-Mogło by być lepiej .-Powiedziałam z przekąsem.Jej imię było dość nietypowe Nona jednak strasznie mi się spodobało.Siostra spojrzała się na nią z pod byka.-Dobra jest dobrze.
-Mam dla Ciebie propozycje.-Zaczęła tajemniczym głosem.
-Zamieniam się w słuch.-Zaśmiała się.Poprawiła grzywkę, która tak i tak wracała na swoje miejsce.
-Ukończę twoje katusze i wypiszę Cie dziś, ale za tydzień przychodzisz na kontrole z ciastkami.-Pomysłowe nie powiem, że nie.Uwielbiałam jej poczucie humoru.Taki lekarz trafia się raz na tysiąc.
-Dobra niech będzie.-Przybiłam z nią żółwika.
-I niech moc będzie z tobą.-Uporczywie bazgrała coś na drewnianej tabliczce.-Dzwoniła już po twoją opiekunkę  za godzinę powinna być.-Spojrzała na zegarek.-Zbieraj się młoda.-Rzuciła na odchodne.Wypuściłam głośno powietrze z płuc.Wracam do domu.




Trudy zjawiła się punktualnie.Szybo uwinęła się z biurokracją szpitalną.Całą drogę do Anubisa byłam obsypywana pytaniami.Ależ to wszystko irytujące.Wymówką "chce mi się spać" załatwiłam wszystko.Oczywiście ani razu nie zmrużyłam oka.Dobrze, że siedziałam z tyłu.
Wychodząc z samochodu zakręciło mi się głowie.Jednak to było normalne przy spędzeniu tygodniu w małym pomieszczeniu.Na dworze było cholernie zimno.Dziwiło mnie to trochę, oglądałam ostatnio pogodę miało być ciepło.Pff i jak tu wierzyć pogodynkom.
W domu było cicho, ooo tak.Wszyscy wysilali swoje szare komórki na lekcji chemii a ja ? Będę się jeszcze tydzień wylegiwać.

Jako, że w szpitalu przemyślałam swoje zachowanie, które zdaniem Niny jest "bezczelne". Odezwała się kurde balans.Nie wiem czemu mam do niej odrazę.Mimo iż była w Sibunie traktowałam ją jak powietrze.Niosąc talerze zrobione z angielskiej porcelany, przechodząc obok lustra ( w które oczywiście zerknęłam, ale nie jestem zapatrzona w siebie) coś białego śmignęło mi przed oczami.Zwaliłam to na moją bujną wyobraźnie i nieracjonalne myślenie w ostatnim czasie.
Podeszłam do stołu i jak najstaranniej nakryłam do stołu.

Spojrzałam na zegarek.Zaraz wszyscy powinni być więc się ulotnie.Przez okno zauważyłam Amber z otwartą buzią.Pewnie znów jej obcas odpad.Oj biedactwo.Szybko wstawiłam wodę na palnik. Wyciągnęłam duży kubek, z motywem Kubusia Puchatka.Był mój i tylko mój.Czajnik zaczął wydawać ciche pogwizdywanie.Zalałam kubek ciepłą cieczą.Od razu rozniósł się zapach malin.
Przechodząc przez salon zobaczyłam hmm ... dziewczynę.Przekręciłam głowę w prawo.Dalej nic nie rozumiałam.Przecież nikt się nie spodziewał rodzeństwa.Wykluczone, że to dziecko Trudy a tym bardziej Wiktora.Chyba, że teraz wyszła na jaw sekretna kochanka.Była dość ładna .Brązowe długie włosy, ciemne oczy i malutka sylwetka .
-Zgubiłaś się ?-Zaśmiała się głupkowato. Z drażniła mnie.
-Chciałabym ...-Dobra ten dzieciak zaraz oberwie.-Twoje serce.-Czy ja się nie przesłyszałam ? Ona chce moje serce ? Mam takie same jak milon ludzi na tym świecie ! Powtarzaj sobie ; jej tu nie ma, nie ma jej tu.Niebezpiecznie zaczęła się zbliżać.W akcie przestraszenia, cofałam się stopniowo.Przeszkodą okazała się ściana.Skąd ona się tu wzięła ? Prawdopodobnie z strachu upuściłam kubek, który rozbił się na kawałki, nie oszczędzając mojej reki.Zsunęłam się na podłogę.W głowie zaczęło mi szumieć.Krew zaczęła zdobić podłogę pojedynczymi kroplami.Co to było  ? 


                                                                                   ***
Martin ; 


Kolejna rozmowa z Amber, która i tak nie miała większego sensu.Całą drogę skarżyła się na nauczyciela wf który kazał jej biegać pięć okrążeni.Ten widok był komiczny.
Minął już tydzień od feralnego wypadku Patrici.Oczywiście Eddie od razu dostał kazanie od Joy, że jego zachowanie było nie stosowne.
W holu był jak zawsze ; ciepło.Odłożyłam kurtkę na wieszak.Wchodząc do salonu zauważyłam stłuczony kubek i krew.Spojrzałam na lewo.Patricia- przeszło mi przez myśl.Siedziała pod ścianą.Jej ręka była całą umazana w czerwonej mazi.Szybko do niej podbiegłam.Ledno przytomna - stwierdziłam.
-Patricia, obudź się .-Poklepałam ją lekko po policzku.
-Mama , daj mi czekoladę byłam grzeczna Piper zwaliła ten dzbanek.-Odruchowo dotknęłam jej czoła.Nic dziwnego, że mamrotała; miała gorączkę.
-Amber, chodź mi pomóż.-Blondynka podeszła delikatnie do rudej i złapała ją za ramię, zmuszając ją do wstania.Ręka cały czas krwawiła.Trzeba będzie szybko zatrzeć ślady.
Posadziłyśmy ją na taborecie.Amber szybko zmyła podłogę, jednak nie obeszło się bez narzekania.
Otworzyłam górną szafkę  z której wyciągnęłam apteczkę .
-Może trochę zaboleć.-Stanowczym ruchem wyjęłam szkło i od razu polałam wodą utlenioną.Rudna przegryzła dolną wargę, żeby nikogo nie sprowadzić i jednocześnie udowodnić, że jest twarda.
Ucięłam duży plaster i nakleiłam jej na ranę.Mam nadzieje, że się obędzie bez zszywania.
-Możesz powiedzieć co się stało ?-Spytałam jednocześnie owijając rękę bandażem.
 -Nina haha, bo tam była dziewczynka i to chyba dziecko Wiktora uwierzysz hihi.-Eh rozmowa nie miała sensu.Gorączka cały czas nie odpuszczała.Włożyłam potrzebne tabletki do kieszonki mundurka.Chwyciłam ją za rękę.
-Dobra chodź, prześpisz się.-Kiwnęła potulnie głową.Jak na złość na korytarzu pojawił się casanova ; Eddie.Z nim również był Fabian.
-Patricia znów bawiła się nożami ?-Spytał się po cichu się śmiejąc.Miler i jego cięte riposty.
-Hahah Eddie od kiedy masz takie seksi blond włosy ?-Tego się obawiałam.Mogłam jej zakleić te usta !
-Hmm ?-Czas ratować sytuacje.
-Oj tam Patricia, dziś gada głupoty.Prawda ?-Lekko popchnęłam jej głowę żeby wyglądała, że potwierdza.Zwinie wyminęłam chłopaków.Jak najszybciej na górę.




Podałam jej leki na obniżenie gorączki i przeciw bólowe.Pewnie tak i tak będzie narzekać.Wyglądała tak niewinnie.Jednak gdy się wstawała, budził się w niej lekko powiedziawszy "diabeł".
Wypadało by zjeść w końcu obiad.W salonie jak zwykle panował gwar.
-Co z nią ?-Spytała Amber. Westchnęłam cicho.Usiadłam obok który, delikatnie mnie przytulił.
-Wszystko dobrze, jednak nic się nie dowiedziałam.-Zrezygnowana chwyciła za końcówkę surówki.
Po niecałych dziesięciu minutach  Eddie wstał od stołu.Zmarszczyłam brwi.
-Gdzie idziesz ? -Spytałam.
-Do rudej, zaraz wracam.-Uśmiechnęłam się lekko.Niech odbudują swoje relacje.


Miler ;


Korytarz dziewczyn zawsze wywoływał u mnie dreszcze.Było tu za ciemno.No dobra był jedna lampa w kącie, ale i tak nie dawała dużego rozjaśnienia.
Pokój numer dwa.Zapukałem lekko w drzwi.Nie było jednak odzewu dlatego wszedłem.
Leżała na łóżku okryta ; puchową kołdrą.Spała.
Po cichu przysunąłem krzesło do jej łóżka.Wyglądała tak uroczo.
Chwyciłem ją za dłoń.Była taka ciepła.Patrzyłem się w nią niczym w obrazek.Nie potrafiłem sobie wybaczyć.To też nie była moja wina.Tu zawiniła KT. Rzuciła się na mnie, niczym na mięso.Ona musiała na to patrzeć.
-Długo będziesz się tak na mnie patrzył ? To irytujące.-Zaśmiałem się cicho.Miała w sobie co przyciągającego.
-Wiesz taki widok nie często się zdarza.-Przejechałem dłonią po włosach.
-Jeśli to ma być gadka na podryw, to Ci się nie udało.-Uśmiechnęła się.Już zapomniałem jaki ma cudowny uśmiech.Dobra za bardzo się rozczulam.
Przybliżyła swoją twarz do mojej.Byliśmy dosłownie twarzą w twarz a może nos w nos.Sam nie wiem.Spojrzałem na te głębokie oczy.Jego odcieniu nie powstydziła  by się nie jedna kobieta.
-Nie patrz się tak na mnie tylko całuj.-Nie zdążyłem wykonać ruch a już poczułem je delikatne usta.
Były takie delikatne i ponętne.Hormony coraz mocniej dawały o sobie znać jednak znam granice.
Wplątała swoje dłonie  w moje włosy.Odsunęliśmy się od siebie.Było tak dobrze.
-Jeśli chcesz więcej, będziesz musiał zasłużyć.-Jej oddech łaskotał moją szyje.
-Wszystko dla Ciebie moja pani.-Zaśmiała się głośno.Może uda mi się znów zdobyć twoją miłość Gaduło.


Williamson ;

Nie powiem było przyjemnie.Jednak wszystko co dobre dla Patrici kończy się szybko.
Było już po dziesiątej, mimo iż ja cały czas wierciłam się na łóżku.Było tak jakoś cicho.Nina i Amber pojechały na noc do jej babci.Ich wyjazdy kończyły się przybraniem na wadze.Babcia za bardzo je rozpieszczała.Drzwi zaskrzypiały.Nie spodziewałam się gości a bynajmniej nie po jedenastej w nocy.W ciemności sylwetka była słabo widoczna.Był to chłopak.Skąd wiem.Bo ramionach.Chyba, że jakaś dziewczyna ćwiczy bary na siłce.Zdziwiłam się gdy zobaczyłam Fabiana.
Ustał przed moim łóżkiem i ślepo wpatrywał się w jeden punkt.Stał jakieś pięć minut.Na początku myślałam, że Nina nic mu nie powiedziała o wyjeździe a on jak głupi jej szuka.
-Dalej będziesz tak stał jak ostatni debil  ?-Spytałam podpierając się na łokciach, do pozycji siedzącej.Syknęłam z bólu ręką piekła mnie niemiłosiernie.Brak odpowiedzi.Koniec dobrego.Wstałam z łóżka i podeszłam do niego.Pomachałam kilka razy, mu przed twarzą.Może lunatykuje ? Chwyciłam go lekko za ramię.On szybkim ruchem uderzył mnie w brzuch.
Zabolało.Skuliłam się w kłębek jednak chłopak nie odpuścił.Podniósł mnie do pozycji stojącej i sprawnie przerzucił mnie przez ramię.
-Serce.-Szepną cicho.-Potrzebuje serce.
Dobra moje racjonalne myślenie wysiadło.To pewnie oni w szpitalu, faszerowali mnie jakimiś lekami.Tak to jest to.
-Fabian, głąbie puść mnie.Za dużo filmów się na oglądałeś ? Postaw mnie kurde balans ! -Nie krzyczałam.Mogłabym pobudzić resztę.Nawet walenie go pięściami po plecach nic nie skutkowało.
Niekomfortowo się zrobiło kiedy schodził ze mną po schodach. Moja twarz co chwila uderzała o jego twarde plecy.Boże Eddie zrób coś on chce mnie zabrać.Mógłbyś chociaż raz być kiedy Cię potrzebuję.Brzuch ponownie się odezwał zdwojoną siłą.Kręciło mi się strasznie w głowie niczym jak na karuzeli.Oczy zachodziły mgłą.Byłą bezsilna.Zamknęłam oczy.
-Eddiee.-Powiedziałam z ledwością, opadając  na łopatki Fabiana, całkowicie oddając się w objęcia Morfeusza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy