Piękny wschód słońca.Czerwony kapturek a raczej gorsza jego wersja chopsała sobie po lesie.
Miała w tym jakiś cel ? Musiała odwiedzić babcie.Z grymasem na twarzy spojrzała na swoje ciuchy.
Wszystko czerwone spodenki,bluzka oraz pelerynka.Nie przepadała za tym kolorem wolała czarny lub granatowy.Nagły trzask otrząsnął dziewczynę która próbowała zemścić się na autorce za jej ubiór.
Ciemna sylwetka pojawiła się przede rudą.Dziewczyna zaczęła się trząść.Oczywiście usprawiedliwiała się chłodnym wiatrem.Postać stała za blisko stanowczo.Miała na sobie maskę .. wilka.
-Gdzie się wybierasz kapturku ?-Spytał szaleńczym głosem.
-Piesku zgubiłeś się ? -Spytała kpiąco dziewczyna.
-Jaki piesku jestem wilkiem powinnaś się mnie bać.-Krzyczał rozczarowany.
Zbuntowany "wilk" odwrócił się do niej plecami.Dziewczyna jedynie prychnęła.
Zaczęła myśleć racjonalnie.To wszystko nie miało sensu.Ona czerwonym kapturkiem prędzej na wiedźmę by się nadawała,
-Mógłbyś ściągnąć masek chce bynajmniej wiedzieć kto czyha na moje życie.
Chłopak momentalnie się odwrócił.Jednym zwinnym ruchem zdjął maskę.Patricie zamurowało.
-Czy ty sobie ze mnie żartujesz ?-Głosy rudej można było usłyszeć jakieś dwa kilometry dalej.Dziewczyna próbowała wyrównać oddech jednak nie mogła.-Zabiję Cie.Twoje chore pomysły odbijają się na mnie a ty tylko siedzisz i sobie piszesz.
-No co ty ja.Skąd,że.-Odpowiedział przez śmiech.
-Strasznie mnie irytujesz Eddie.
Znowu się zamyśliła.Po woli miała już wszystkiego dosyć.Jeszcze miała blondyna na głowie.
Patricia zrezygnowana usiadła na ziemie.Wiedziała,że zaraz cały tyłek będzie miała czarny ale tym się nie przejmowała.Po chwili odczuła głód jednak nie wzięła nic do jedzenia.Spojrzała na koszyk.Piękne soczyste owoce aż się prosiły o z kosztowanie .Jednym ruchem sięgnęła jabłko.
-Nie jedz.To przecież dla babci.-Przypomniał blondyn.
-Głodna jestem a babci nic się nie sanie jak trochę schudnie.
-Jesteś wredna-Odpowiedział chłopak.
Po chwili można usłyszeć pociąganie nosem.Czyżby on płakał.Czy nie ustraszony Eddie płakał.
-Eddie płaczesz ?-Spytała kpiąco
Trzask łamanych gałęzi.Źrenice rudej momentalnie się rozszerzyły.Po woli zaczęła się odwracać.Szykowała się na najgorsze.
Ręce opadły a jej szczęka zrobiła tak samo.Czyżby się załamała ?
-Fabian co ty tu robisz i do tego w sukience.? -Spytała mając nadzieje,że będzie miała logicze wytłumaczenie.
-W sumie to nie wiem ale nie sądzisz,że wyglądam w niej czarująco ?-Spytał przy tym rytmicznie unosząc brwi.Patricia już nie mała siły.To jest chore po prostu chore.Sięgnęła po koszyk i zaczęła iść w stronę domu.
-Narka.
Szła,szła i jeszcze raz szła.Końca drogi nie było widać.
-Serio babcia musiałaś zamieszkać na taki odludziu.-Pomyślała.Była zmęczona.Usiadła pod jednym rozłożystszym drzewem.Spojrzała w górę.Niebo było niesamowite.Puszyste białe chmury perfekcyjnie dopasowywały się z lekkim odcieniem niebieskiego.
Oparła się wygonie o pień drzewa.
Zasnęła.
Ktoś natrętnie zaczął trącać ją w ramię.
Leniwie otworzyła oczy.Momentalnie odskoczyła.
-O nie nie nie z dala ode mnie.-Krzyknęła.
-Oj kapturku nie wnerwiaj się złość piękności szkodzi.-Powiedziała kpiącym głosem.
-Willow twoja głupota mnie przerasta.-Stwierdziła-Po co tu jesteś ?
-Jestem jakby to powiedzieć twoim przewodnikiem.-Zaśmiała się.
-Nie potrzebuje przewodnika sama dojdę.-Oburzona Paticja wstała z ziemi.Otrzepała swoje czerwone spodnie.Chwyciła koszyk.Ruszyła w dalszą drogę.Willow tylko westchnęła po czym znikła.
Czuła już zapach placków z jabłkami.Uwielbiała je.Zazwyczaj po to tu zawsze przychodziła.Jednak babci zabrakło jabłek więc "dobra" wnuczka z "chęcią" postanowiła jej znieść.
Stanęła przed wielkim domem.Było on zbudowany z czerwonej cegły.Okna były pięknie obramowane.Otworzyła furtkę od razu poczuła zapach kwiatów które hodowała babcia.
Nacisnęła na klamkę.Drzwi zaskrzypiały.Jednym krokiem była już w korytarzu.Nie był on wykwintny jak reszta domu .Stała tu tylko mała szafka na kapcie kilka obrazów i dywan.Ściągnęła swoje czerwone baletki i założyła kapcie,Wiedziała,że babcia niedawno myła podłogi.Czuć było wszędzie konwalią.
-Babciu jestem i przyniosłam jabłka.-Weszła do kuchni.Drewniany koszyk odłożyła na stół.Zdziwiła się lekko.
-Babciu gdzie jesteś ?-Krzyknęła na cały dom.Cisza.Nagle obraz zaczął jej się zamazywać.Widziała coraz słabiej.Upadła na kolana a z kolan na plecy.
-Co się dzieje? -Spytała sama siebie.Później tylko mrok.
-Patricia do cholery wstawaj.Spóźnisz się do szkoły.-Ruda pomrugała przez chwile.Popatrzyła z ledwością na Ally która była już gotowa do szkoły.Mundurek szkolny pasował do niej perfekcyjnie.
Dodatkowo blada cera i kręcone blond włosy.Dla chłopaków ideał kobiety czy też żony.
-Która godzina ?
-Po siódmej trzydzieści masz pięć minut inaczej nie zjesz śniadania.-Postraszyła ją blondynka.
Ruda wstała szybko.Chwyciła kosmetyczkę i mundurek szkolny.
-Takiego snu jeszcze w życiu nie miałam.-Stwierdziła w myślach po czum szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy.
Witam was.
Powstałam za grobu.
Wiem była długa przerwa na blogu.Czemu ? Dorota ma takiego lenia ,że cały dzień by przeleżała w łóżku i oglądała Naruto.Jednak musiałam się wziąć za naukę.Zagrożenie z niemca :o.Nie o tym chciałam pisać.Blog można powiedzieć,że jest po części zawieszony.Nie żeby został opuszczony tylko słabo funkcjonuje.Nie martwcie się przyszło wybawienie weną.Postanowiłam założyć ankietę ile chcecie jeszcze rozdziałów.Liczę na was.
Do napisania. :)