środa, 12 lutego 2014

Opowiadanie 6 "Jednak to tylko chwile dzieciństwa które nigdy nie wrócą."

Strach i przerażenie.Bała się i to mocno.Nie chciała stracić przyjaciółki.Szła bardzo szybko nie zważając na gałęzie które co chwila biły ja po twarzy.
Dotarła.Szkoła była mało oświetlana  jedynie jedną latarnia do której gnały wszystkie owady.Patrici zaczęła dokładnie się rozglądać jednakże nigdzie nie mogła dostrzec Ally.Powoli zaczęła tracić nadzieje.
Czemu znowu ja ?-Pomyślała dziewczyna.Nie wiedziała,że przeszłość jej przodków będzie miało taki duży w pływ na jej życie.Dziewczyna zauważyła za sobą cień.Nie miała odwagi się odwrócić.Trzęsła się cała od środka.
-Patricia ? -Dziewczyna raptownie rozpoznała czyj to głos.
-O Boże Ally nie strasz mnie tak więcej.-Rudowłosa od razu przytuliła się do swojej przyjaciółki.Zrozumiała,że ktoś chciał nią manipulować.Odetchnęła z ulgą.


Mara jedyna najbardziej rozsądna dziewczyna w Anubisie.Z pozoru wydaje się,być ulubienicą rodziców jednak wszystko było na odwrót.Dziewczyna zawsze była cieniem swojej starszej siostry  Elizabeth.Zawsze to ona była
mądrzejsza,zdolniejsza.Jaffray zawsze próbowała udowodnić rodzicom,że też coś potrafi.Jednak na marne dlatego przyjechała do Anubisa.
Jedyną osobą na której mogła polegać w dzieciństwie była jej opiekunka.To ona zawsze dawała jej motywacje.Byłą jej tak zwaną drugą ''Mamą''.
Teraz jest szczęśliwą osobą która za niecały rok kończy szkołę i idzie w świat.Niestety za tydzień ma ją odwiedzić jej siostra.Mara od początku wiedziała,że to zły pomysł.

Dzień zaczął się bardzo przyjemnie.Wiosna powoli wracała na Anglię.Pierwsze stokrotki rozkwitły na trawnikach.
Każdy uwielbiał tą porę roku.Był to czas w którym wszystko wraca do normalności.Najgorszy minus owady.Nikt ich nie lubił zawsze były tam gdzie nie trzeba, ale co będę rozpisywać się o robactwie.
William spacerował  wąską drużką przez polanę.Lubił czasami po przebywać w samotności.Zawsze jak był mały brał znajomych w tym również Patricie i biegali szaleni.Dzieciństwo uważał za udane.Jednak trzeba było dorośleć pomyśleć o przyszłości.
Tęskni bardzo za swoja rodziną która przeprowadziła się na drugi koniec świata.Jego dom rodziny stoi pusty.Mieścił się blisko akademika więc lubił tam zaglądać.
Staną przed dużym domem.Był on zrobiony z czerwonej cegły.Okna obramowane drewnem gdzie schodziła farba.Brunet poszedł do drzwi i lekko je uchylił.Wszędzie były pustki.Na podłodze leżały jedynie papiery.
Nie przyszedł tu żeby obejrzeć swój dom.Szybkim krokiem wszedł na malutkiego pokoiku.Ściany były pomalowane na błękit.Chodząc po pomieszczeniu podłoga wydawała z siebie charakterystyczne dźwięki skrzypienia.
W pokoju została jedynie mała dębowa szafeczka.Otworzył ja powoli i od razu na jego twarzy pojawił się uśmiech.W rogu szuflady stały ołowiane żołnierzyki.Uwielbiał się nimi bawił.Zawsze uważał,że ma potężna armie z którą zdobędzie świat.
Jednak to tylko chwile dzieciństwa  które nigdy nie wrócą.

Obserwatorzy